Test zaspokojenia.

Jak pisałem we wcześniejszym artykuliku, wdrożenie Dyrektywy nr 2019/2023 Parlamentu Europejskiego i Rady dotyczącej „ram prawnych restrukturyzacji, drugiej szansy  i środków zwiększających skuteczność postępowań restrukturyzacyjnych…..” – powszechnie określanej jako „dyrektywa drugiej szansy” do polskiego systemu prawnego ma się odbyć m.in. przez stosowne zmiany w przepisach. Wczesnej wskazałem na najważniejsze proponowane zmiany, a teraz chciałem zwrócić uwagę na proponowaną nowość (która właściwie nowością nie jest), a mianowicie „teście zaspokojenia”.
Ma on być obowiązkowo przygotowany przez nadzorcę lub zarządcę we wszystkich postępowaniach restrukturyzacyjnych, za wyjątkiem prowadzonych wobec mikroprzedsiębiorców. Co wobec tego ten test powinien zawierać i czemu służyć?
W uproszczeniu można wskazać, iż test powinien zawierać:
  • Wycenę przedsiębiorstwa przy założeniu kontynuacji działania i wycenę wartości majątku możliwa do uzyskania w przypadku upadłości
  • Informacje o przewidywanym poziomie zaspokojenia wierzycieli w przypadku upadłości
  • Ocenę czy wierzytelności objęte układem będą zaspokojone w większym stopniu w przypadku zawarcia i wykonania układu, czy w przypadku upadłości (to jest w istocie cel przeprowadzenia „testu”)
Pisałem, że sama instytucja testu zaspokojenia jest (ma być po uchwaleniu przepisów) nowa, jednak zarówno cel, jak i proponowana metodologia przypomina test prywatnego wierzyciela, który już jest obowiązkowo przygotowywany w postepowaniach restrukturyzacyjnych/układowych jeśli wierzycielami są podmioty publiczne. Zastanawia mnie jednak dlaczego, w proponowanym zapisie (projekt Ustawy zmieniającej prawo restrukturyzacyjne), ustawodawca każe dokonywać „wyceny wartości przedsiębiorstwa dłużnika przy założeniu realizacji planu restrukturyzacyjnego i kontynuacji działalności gospodarczej przez dłużnika”.
Przecież wycena wartości przedsiębiorstwa (przy założeniu, że ma działać dalej i spłacać w zobowiązania układowe) nie ma wiele wspólnego ze zdolnością do spłaty zobowiązań układowych. I chyba właśnie o tego typu „wycenę” tj. zdolność przedsiębiorstwa do generowania z działalności nadwyżki pozwalającej na realizację układu – powinno Ustawodawcy chodzić. Zakładam, że projekt Ustawy pisała osoba (osoby) niezbyt znające się na finansach (i praktyce postepowań) i jest jeszcze czas, aby zapisy poprawić. Po co bowiem tworzyć prawo, które z jednej strony podraża postepowanie (konieczność wykonania dodatkowej pracy), a z drugiej – wykonanie literalnie tego co chce ustawodawca nie da rzeczowej i potrzebnej informacji.